poniedziałek, marca 30, 2009

Bez tytułu.

Włoski targ po raz drugi na blogu; tym razem z nieco innej strony. San Gimigiano.


Czerwiec 2008; San Gimigiano, Włochy.
Link do większego obrazka.

sobota, marca 28, 2009

Krzywa wieża w Pizie.

W krzywym zwierciadle.


Czerwiec 2008; Piza, Włochy.
Link do większego obrazka.

czwartek, marca 26, 2009

Bez tytułu.

Przerywam na chwilę relację z Kłodzka, w celu zobrazowania atmosfery panującej aktualnie w Poznaniu. Podejrzewam, że może mieć ona jakiś związek z nieśmiertelną w tym roku zimą.


Marzec 2009; Poznań.
Link do większego obrazka.

wtorek, marca 24, 2009

Miłosierdzie nad Młynówką.

Datowany na 1390 rok (tradycja postarza go o około sto lat) kłodzki most na Młynówce jest jednym z najstarszych zachowanych obiektów tego typu na terenie Polski. Nie wiek przesądza jednak o wyjątkowości tej budowli. Już pobieżny rzut oka na jej kamienną postać kieruje myśli człowieka w zupełnie inną, niż spory historyków, stronę - nad Wełtawę. Most na Młynówce, ze względu gotycką formę i barokowy wystrój, bywa bowiem często określany miniaturką praskiego Mostu Karola. Choć sławę i okazałość obydwu zabytków ciężko porównywać, podobnie jak nad Wełtawą, także i na filarach kłodzkiej „miniaturki” podziwiać można szereg (nie trzydzieści wprawdzie a sześć), wieńczących je, kamiennych figur. Najstarszą z nich i zajmującą najbardziej poczesne - na największym z mostowych filarów - miejsce, jest ufundowana w 1665 roku Pieta.


Marzec 2009; Kłodzko.
Link do większego obrazka.

niedziela, marca 22, 2009

Niewidzialny kościół Wniebowzięcia NMP.

Winien jestem (choć do końca nie mam pewności – komu) pewne uzupełnienie. Otóż, sformułowanie „niewidzialne miasto”, którego użyłem w tytule poprzedniego posta, nie zostało wymyślone przeze mnie. Nie jest to, naturalnie, związek frazeologiczny, z gatunku tych, których nawet przy wytężonym, długotrwałym namyśle nie byłbym w stanie sam sformułować. Co więcej, używam go w kontekście zupełnie z oryginalnym użyciem nie związanym. I choć właściwości te pozwoliłyby mi, jak sądzę, wątek ten zupełnie przemilczeć; mam poczucie, że znając źródło, z którego sformułowanie owo do mojego języka się dostało, nie byłoby elegancko udawać, że jest inaczej. Ostatecznie, jest to dobra okazja, żeby wspomnieć o pewnej interesującej inicjatywie:

http://krajewskimarek.blox.pl/2007/12/NIEWIDZIALNE-MIASTO.html
http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,89336,4929538.html
http://www.niewidzialnemiasto.pl/

* * *

„Moje” niewidzialne miasto ma charakter zupełnie odmienny. Choć, bez wątpienia, i tu znaleźć można wiele socjologicznie interesujących, oddolnych inicjatyw; niewidzialne Kłodzko to raczej refleksja, niż działanie. „Moje” Kłodzko to frapujący detal i kontemplacyjny zaułek, który każdy z tysięcy przejeżdżających tędy turystów widzi a niewielu dostrzega.


Marzec 2009; Kłodzko.
Link do większego obrazka (polecam).

piątek, marca 20, 2009

Rogatki niewidzialnego miasta.

Do Kłodzka wracam prawie każdego roku i z każdą kolejną wizytą utwierdzam się tylko w przekonaniu, że miasto to jest prawdziwą perełką. Przykurzonym mocno, skrytym w cieniu innych sudeckich atrakcji i naznaczonym topornym piętnem socjalistycznej urbanistyki; lecz wciąż nieprzeciętnej urody klejnotem, godnym diademu zasłużonej dla okolic królewny Marianny. Tym bardziej oddalony od poletka racjonalnego zrozumienia wydaje mi się fakt, że nigdy jeszcze nie udało mi się znaleźć wystarczającej ilości czasu, aby miejsce to z należytą starannością obfotografować. Owszem, zdarzyło mi się raz czy drugi poświęcić kilka minut ratuszowi, twierdzy, czy gotyckiemu mostowi na Młynówce; nigdy jednak – mimo sporego zasobu dobrych chęci – nie udało mi się dotąd obdarzyć spokojnym spojrzeniem położonych nieco na uboczu zakamarków kłodzkiej starówki. Choć tegoroczna wizyta w Kłodzku przyniosła w tym zakresie pewien przełom, wciąż czuję, że nad Nysą czeka na mnie jeszcze wiele kadrów. Tak czy inaczej, najbliższe dni pod tym skromnym adresem upłyną prawdopodobnie pod znakiem perły z kotliny…

* * *

Każdemu chyba fotografującemu – częściej lub rzadziej – zdarza się czasem zobaczyć gotowy, finalny obraz jeszcze przed ogarnięciem sceny na matówce aparatu. Tak właśnie było w tym przypadku. Już przed wzięciem aparatu do ręki wiedziałem, że będzie to kadr w kwadracie i że tak zdumiewającemu obiektowi, jak prowadzący do nikąd, ozdobny, osiemnastowieczny portal trzeba będzie w trakcie obróbki nadać niesamowity charakter. Po kilkudziesięciu minutach dłubania w programie graficznym, doszedłem jednak do wniosku, że najbardziej niesamowity wyraz portal ten ma przedstawiony (prawie) dokładnie tak, jak zarejestrowany został na matrycy. Z zawodnej intuicji został więc jedynie kwadrat.


Marzec 2009; Kłodzko.
Link do większego obrazka (szczególnie polecam).

środa, marca 18, 2009

Bratislavský hrad.

Kolejny gość z odległej Szuflandii. Obrazek popełniony jeszcze dość ograniczającym kompaktem (czyt. trzeba będzie jeszcze tam wrócić) tuż po, lub tuż przed, niezapomnianym śniadaniem nad brzegiem mętnego Dunaju. Bagietka, zamek, latający spodek, czekoladowy jogurt i tygodniowy urlop od tęsknicy –
pomieszanie z poplątaniem, czyli wspomnienie z Bratysławy.


Maj 2007, Bratysława, Słowacja.
Link do większego obrazka.

poniedziałek, marca 16, 2009

Tevno Ezero.

Kontyuacja stylistyki bajkowej i letnich reminescencji. Sposób podania nie jest może mistrzowski, ale z powodu dłuższego przestoju wrzucam, co mam pod ręką.


Sierpień 2008; Piryn, Bułgaria.
link do większego obrazka.

środa, marca 11, 2009

Nie na miejscu.


Lipiec 2008; Nexo, Bornholm.
Link do większego obrazka.

wtorek, marca 10, 2009

Klasztorna.

Ulica Klasztorna to, obok Łęgów Rogalińskich, prawdopodobnie najpopularniejsze w Poznaniu i okolicach miejsce ślubnych plenerów. Trudno się zresztą temu dziwić. Zanim jeszcze – z różnych względów – zacząłem namiętnie przeglądać portfolia poznańskich fotografów, sam też zwróciłem na nią uwagę. Oddalona o ledwie kilka kroków od żywego o każdej porze dnia i nocy starego rynku, Klasztorna uderza ciszą i spokojem. Na odcinku między Wodną a Farą nie ma tu chyba ani jednej restauracji czy klubu. Jest za to, wspomniany przed chwilą, pyszny i strojny kościół pod wezwaniem Świętego Stanisława i cichy dziedziniec pałacu Gorków z autentycznym egipskim obeliskiem pośrodku. Nic dziwnego, że młode pary i ich fotografowie upodobali sobie to miejsce. Kto nie chciałby mieć zdjęcia w bajce?


Marzec 2009; Poznań.
Link do większego obrazka.

niedziela, marca 08, 2009

Bez tytułu / Trening czyni mistrzem.

W związku z brakiem możliwości uwiecznienia kilku upatrzonych kadrów, przynajmniej w upatrzonym oczami wyobraźni oświetleniu, ostatnie dni spędzam na eksploracji zakamarków twardych dysków i zaprzyjaźnianiu się z edycją wygrzebanych plików w programie graficznym. Efekty osiągam różne. Przez chwilę sądziłem już nawet, że jestem o krok od obranego celu – wypracowania własnego, oryginalnego stylu obróbki – jednak po konsultacji z moim nieocenionym „arbitrem elegantiarum” uznać musiałem ten epizod za ślepy zaułek mojej krótkiej graficznej ewolucji… czy może raczej – elukubrację w czystej formie.

Ponieważ cały projekt rozbił się o barwę, najbardziej sensowną opcją wydało mi się tymczasowe jej odrzucenie i zmierzenie się z czernią i bielą. Stworzenie prawdziwie czarno-białego obrazu (w odróżnieniu od obrazu szaro-szarego) nie jest niestety sprawą prostą. No cóż, trening czyni mistrzem…

Pierwsze „poważne” podejście:

Lipiec 2005; Dubrownik, Chorwacja.
Link do większego obrazka.

sobota, marca 07, 2009

Wspomnienie lata.

Szarówkowego marazmu ciąg dalszy – zaklinanie rzeczywistości.


Czerwiec 2008
Link do większego obrazka.

A Portrait of the Artist as a Young Man.

[...] Yes, those were noble names on the dusky flyleaf and, even for so poor a Latinist as he, the dusky verses were as fragrant as though they had lain all those years in myrtle and lavender and vervain; but yet it wounded him to think that he would never be but a shy guest at the feast of the world's culture and that the monkish learning, in terms of which he was striving to forge out an esthetic philosophy, was held no higher by the age he lived in than the subtle and curious jargons of heraldry and falconry.
James Joyce, A Portrait of the Artist as a Young Man


Luty 2009
Link do większego obrazka

czwartek, marca 05, 2009

JFK

Archiwum ciąg dalszy.


Czerwiec 2008; Ingolstadt, Niemcy.
link do większego obrazka.

środa, marca 04, 2009

Moped.

Pogoda na przedwiośniu raczej nie rozpieszcza a już na pewno nie dodaje człowiekowi ochoty do pracy. Zaciągnięte szarymi chmurami niebo nie wróży pomyślnego pleneru a krótkie momenty, w których docierają do mnie promienie słoneczne pogłębiają jedynie stan ogólnego marazmu, pokazując świat na jaki trzeba będzie jeszcze poczekać. Ponieważ jedyną aktywnością na jaką jestem się w stanie w tych okolicznościach porwać, jest sporządzanie herbaty, dzisiejszy wpis nie przyniesie żadnego nowego materiału ani błyskotliwego opisu. Jedyne co mogę dziś zaoferować, to niemiecki staroć…


Czerwiec 2008; Ingolstadt, Niemcy.

link do większej wersji zdjęcia.

wtorek, marca 03, 2009

Brudne okno Świętej Zofii.

Tytuł stanowi podobno najsłabszy element poniższej fotografii. Skoro jednak wykonana została ona w Wielkim Kościele Świętej Zofii i przedstawia brudne okno, jak inaczej mógłbym ją nazwać?


Wrzesień 2008; Stambuł.

poniedziałek, marca 02, 2009

Elukubracje, czyli początek.

W języku starożytnych Rzymian słowo elucubrare znaczyło tyle, co tworzyć, pisać przy świetle lampy. Tworzenie w nikłym blasku oliwnego kaganka musiało być dowodem godnego uwagi oddania czy determinacji, skoro znaczenie tego słowa zachowało się w pewnej formie aż po dziś dzień. Elukubracją, bo o tej formie mowa, nazywa się dziś utwór tworzony mozolnie, z wysiłkiem… choć bez specjalnego polotu. Mimo, iż nie znam pochodzenia współczesnego sensu tego określenia, tak właśnie - pokornie i z dystansem - zwykłem nazywać swoje fotografie. Wiem, jak wiele jeszcze nie umiem oraz jak wiele, prawdopodobnie, nie nauczę się nigdy. Czasem jednak, kiedy nadarzy mi się sposobność spojrzenia na własne prace z perspektywy czasu, dostrzegam, jak wiele już wiedzy i warsztatu opanowałem. Takiemu właśnie spojrzeniu służyć ma niniejszy blog. Miło mi będzie, jeśli i Ty znajdziesz czasem chwilę, aby przyjrzeć się temu, na co światło rzuca moja nocna lampka …

* * *

Jak przystało na pierwszy wpis, także i pierwsze zdjęcie ma charakter… wejściowy:

Lipiec 2008; Aakirkeby, Bornholm.