skip to main |
skip to sidebar
Powrót do Rzeszy po blisko dwutygodniowym pobycie w kraju okazał się o wiele trudniejszy, niż przypuszczałem. Miejsca są już wprawdzie jakby znajome i ludzie niby też nie do końca obcy, lecz mimo tego nie mogę czasem oprzeć się wrażeniu, że przyjechałem tu po raz pierwszy i wszystkie trudności związane z nową sytuacją muszę pokonywać raz jeszcze. Nie jest to łatwe. Na domiar złego – w odróżnieniu od pierwszego tu przyjazdu – pogoda także nie bardzo stymuluje mój mózg do wytwarzana endorfin…
Jedynym pożytkiem z niemiłosiernie dłużących się godzin spędzonych w tej raczej depresyjnej atmosferze było zmuszenie się do poprawienia kilku drobiazgów na blogu, które zawsze działały mi na nerwy a nie bardzo wiedziałem jak się za nie zabrać. Mam nadzieję, że zmiany przypadną moim nielicznym czytelnikom do gustu.

Czerwiec 2008; San Gimigiano, Włochy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz