skip to main |
skip to sidebar
Do Kłodzka wracam prawie każdego roku i z każdą kolejną wizytą utwierdzam się tylko w przekonaniu, że miasto to jest prawdziwą perełką. Przykurzonym mocno, skrytym w cieniu innych sudeckich atrakcji i naznaczonym topornym piętnem socjalistycznej urbanistyki; lecz wciąż nieprzeciętnej urody klejnotem, godnym diademu zasłużonej dla okolic królewny Marianny. Tym bardziej oddalony od poletka racjonalnego zrozumienia wydaje mi się fakt, że nigdy jeszcze nie udało mi się znaleźć wystarczającej ilości czasu, aby miejsce to z należytą starannością obfotografować. Owszem, zdarzyło mi się raz czy drugi poświęcić kilka minut ratuszowi, twierdzy, czy gotyckiemu mostowi na Młynówce; nigdy jednak – mimo sporego zasobu dobrych chęci – nie udało mi się dotąd obdarzyć spokojnym spojrzeniem położonych nieco na uboczu zakamarków kłodzkiej starówki. Choć tegoroczna wizyta w Kłodzku przyniosła w tym zakresie pewien przełom, wciąż czuję, że nad Nysą czeka na mnie jeszcze wiele kadrów. Tak czy inaczej, najbliższe dni pod tym skromnym adresem upłyną prawdopodobnie pod znakiem perły z kotliny…
* * *
Każdemu chyba fotografującemu – częściej lub rzadziej – zdarza się czasem zobaczyć gotowy, finalny obraz jeszcze przed ogarnięciem sceny na matówce aparatu. Tak właśnie było w tym przypadku. Już przed wzięciem aparatu do ręki wiedziałem, że będzie to kadr w kwadracie i że tak zdumiewającemu obiektowi, jak prowadzący do nikąd, ozdobny, osiemnastowieczny portal trzeba będzie w trakcie obróbki nadać niesamowity charakter. Po kilkudziesięciu minutach dłubania w programie graficznym, doszedłem jednak do wniosku, że najbardziej niesamowity wyraz portal ten ma przedstawiony (prawie) dokładnie tak, jak zarejestrowany został na matrycy. Z zawodnej intuicji został więc jedynie kwadrat.

Marzec 2009; Kłodzko.
Link do większego obrazka (szczególnie polecam).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz